Strony

niedziela, 15 listopada 2020

Tydzień z Mego życia

   W poprzednim poście dałem taką małą obietnicę, że wpisy będą pojawiać się regularnie. Raz w tygodniu, przemyślane, wnoszące coś ciekawego w wasze życie bądź po prostu czystą rozrywkę aby pokazać, że blogi mają się bardzo dobrze a czytanie jest fajne. Na tamtą chwilę nie zdawałem sobie chyba z tego sprawy, że czas zapieprza tak szybko a ja tylko widzę migające klisze dookoła. W tym pędzie jest jednak metoda, która pomaga mi jakoś funkcjonować w obecnej rzeczywistości przysłoniętej maską. W dzisiejszym wpisie chcę wam przedstawić skrót najważniejszych wydarzeń z ostatnich tygodni bo ja pomimo nudnego życia nie mam czasu na nudę. Patrząc na to jak  tak w zatrważającym tempie przytyłem, powinienem opisywać ze szczegółami w jakich pozycjach leżałem i który odcinek ulubionego serialu oglądałem co nie do końca jest prawdą. Oczywiście skłamał bym jak bym powiedział: "no ja nigdy nie leżę z paczką chipsów i browarem" ale takich wspaniałych chwil było mało, bardzo mało. ..
   Postaram się wszystko opisać mniej więcej chronologicznie zgodnie z prawdą i tylko prawdą i całą prawdą. Także zapraszam do lektury i „have fun” czy jak to tam się za tymi oceanami mówi 😉.





Obóz z Gym Break

   Z tym państwem znam się już od dawna. Katarzynę Kępkę pamiętam jeszcze za czasów VIVY jako najzabawniejszą prezenterkę. Kanał został zlikwidowany, ulubione programy przepadły a ja z czasem zapomniałem o istnieniu takowej osoby. Gdy pierwszy raz próbowałem swoich sił w ćwiczeniach w domowym zaciszu bo przecież wstyd iść na siłownie, „bedo” się ze mnie śmiać itp. Zacząłem wyszukiwać jakichś fajnych planów treningowych, i pewnego dnia w proponowanych na YT wyskoczył mi właśnie jakiś trening z Gym Break, załączyłem wideo, przeszedłem od razu do sekcji komentarzy aby sprawdzić opinię. Okazało się, że dużo osób jest zadowolonych, podobają im się te treningi i dają wycisk. Myślę sobie SUPER może dzięki nim moja sylwetka będzie jak u super modela pakera (tak, teraz już wiem, że nie do końca tak to działa) i włączyłem filmik na cały ekran. Przyglądam się i myślę „ja przecież znam tą babę!!” i jak to ja musiałem szybko wyszukać w Internecie kim ona jest. Mówię wam, mózg mi rozwaliło jak uświadomiłem sobie kto to.
   Wiadomo jak to bywa z amatorskimi treningami, po tygodniu zaprzestałem swojej wielkiej przemiany w Herkulesa chociaż treningi były satysfakcjonujące. Kilkakrotnie wracałem do nich, później był trener personalny aż w końcu nadeszła kwarantanna i wszystko dookoła zamknęli. Udało mi się ogarnąć, że posiadają platformę treningową a w niej plan treningowy na 8 tygodni zaczynając od poziomu amatorskiego kończąc na zaawansowanym. To był strzał w 10 na dany moment ponieważ ciężko mi było stworzyć własny plan a tutaj miałem wszystko podane na tacy.
     Jakiś czas temu na swojego instagrama wstawili informacje o konkursie gdzie do wygrania był w weekend w spa którego na tamten moment bardzo potrzebowałem przez sytuacje w życiu prywatnym. Zasady były proste: zapisz się na tygodniowy obóz online i daj sprawozdanie w postaci filmiku. Banał, nieprawdaż? Mój stan konta pozwolił mi na taki wydatek więc postawiłem wszystko na jedną kartę. W niedzielę odbył się live organizacyjny i dopiero wtedy uświadomiłem sobie na czym stoje: dwie prace, codzienne gotowanie, poranny trening mobility i godzinny trening zazwyczaj po 15h pracy. Pierwsza moja myśl to było: uciekaj jak najdalej!! ale gdzieś w głębi czułem „pamiętaj po co to robisz”. Praktycznie cały tydzień musiałem wstawać o 4:00 a spać chodziłem o 00:00 aby ze wszystkim się wyrobić. Nie powiem, tydzień mnie zmęczył ale już po pierwszym treningu poczułem, że ja nie potrzebuje spa tylko ja potrzebuje mocnego wycisku aby te emocje z siebie wydobyć w agresywny sposób. Obóz się zakończył, filmik przygotowałem, w tym momencie powinienem powiedzieć: a konkurs wygrałem ale przez brak skupienia, nie do końca zrozumiałem regulamin i chcąc zrobić poprawnie zaprzepaszczyłem swój pomysł który jak najbardziej również wpisywał się ramy regulaminu.
    Czy były jakieś efekty? Sam w to nie wierzę ale tak! Poza poprawą koordynacji, stabilizacji i mobilności pojawiły się mięśnie, jakiś zarys kaloryfera na brzuchu oraz spadło mi trochę z twarzy co jest moim ogromnym kompleksem. Czy powtórzę to jeszcze raz? Nie wiem, wtedy był to bardzo niewłaściwy moment przez mój stan psychiczny i natłok pracy oraz obowiązków. Zamiast cieszyć się tak jak inni obozowicze ja skupiałem się na tym czy zdążę, że nie mam siły i mi się nic nie chce poza spankiem. Może jak będą sprzyjające okoliczności to kto wie?
    Jednak, jeżeli nie wiecie za co się zabrać, jak trenować z czystym sumieniem mogę polecić tę dwójkę, są prze-sympatyczni, zabawni i mają wiedzę dzięki której jest mniejsze prawdopodobieństwo, że zrobicie sobie krzywdę. (Niestety ale nie zapłacili mi za taką opinię, jest to w 100% moje zdanie).





Rezygnacja z Pracy
  
   Nie muszę chyba ukrywać, że pod względem politycznym oraz ekonomicznym w naszym kraju jest źle. Zarobki są średnie a ceny w sklepach coraz większe, ja prywatnie nie mogę narzekać na mój stan konta ale jak każdy człowiek chce pieniędzy mieć jak najwięcej. Za namową Adriana postanowiłem dołączyć do załogi Hotelowej by od czasu do czasu pracować na śniadaniach. Nie oszukujmy się, praca nie była ciężka: przygotowanie Sali, pytanie się o numer pokoju, sprzątanie stolików i sprzątanie Sali, gotówka była fajna, zapewnione jedzenie (nie było jakieś rewelacyjne ale hotel sam w sobie też nie był 5 gwiazdkowy) i muszę przyznać, że w jednym miesiącu wypłata bardzo mi ułatwiła codzienne funkcjonowanie. Brzmi fajnie, nie? Niestety jak to bywa w życiu z dnia na dzień psuło się coraz bardziej, mnie coraz mocniej męczyła praca w dwóch miejscach więc zacząłem się zastanawiać nad rezygnacją. Najpierw było mydlenie oczu i obiecanki następnie zapewnianie i potwierdzanie aż pewnego dnia zostałem zrobiony w [..]. Podjęcie decyzji było natychmiastowe, nie będę się poniżał dla kwoty która nie jest tego warta i przez osoby które na to nie zasługują. Nie ukrywam, że przykro mi się przez to zrobiło, nie chodzi już personalnie o moją osobę tylko o fakt jak można tak traktować innych i jeszcze wmawiać, że słowa zostały źle zrozumiałe. Ja staram się być osobą konkretną która twardo mówi czego chce i jakie ma oczekiwania a kiedy osoby zarządzające nie są w stanie podjąć konkretnych decyzji jest to oznaka, że szkoda marnować na to czas.
   Nie palę za sobą mostów i nie będę mówił, że nigdy tam nie wrócę ponieważ nie wiem co się w życiu zadzieje ale na daną chwilę czuję niesmak po tej całej sytuacji.


Miało być wolne.

    Moim głównym źródłem dochodów jest wypłata z Tchibo. W grudniu minie 2 lata jak tam pracuję i nie będę ukrywał jak na mnie jest to rekordowy czas. (Zważywszy na to, że ja co tydzień chce robić coś innego). Przy ostatnim Lockdownie mieliśmy wolne, trzeba było ze dwa razy pojawić się w pracy a tak to hulaj dusza, piekła nie ma. Nakręceni całym zespołem, że i tym razem tak będzie, z wypiekami na twarzy czekaliśmy na „orędzie” premiera z informacją iż zostaniemy zamknięci. Zaplanowałem sobie filmy oraz seriale do obejrzenia, wpisy na bloga oraz plan treningowy aby zrzucić to co przytyłem. Rzeczywistość była nieco bardziej brutalna, po konferencji na której padła informacja: sklepy w galeriach będą zamknięte, wszyscy aż podskoczyliśmy z radości, ja zacząłem biegać po innych sklepach by pochwalić się „będę miał wolne, będę miał wolne”. Na ziemie sprowadziło mnie uderzenie o mór przez biuro. Zadecydowali abyśmy przychodzili do pracy od poniedziałku do piątku po 8h. Wszystkie plany padły, a ja ze smutkiem chodzę codziennie z nadzieją szybkiego powrotu do domu.



Oczywiście tego co się działo było więcej: strajk kobiet który wspieram, choroba bliskiej osoby (nie, to nie jest coronavirus) czy jakieś moje codzienne potyczki. Są to jednak tematy których nie chce poruszać, zostawiam je dla siebie, są to rzeczy bardzo osobiste.
  W przyszłym tygodniu cofniemy się pamięcią do obiecanego września i do pewnego koncertu który wywołał u mnie miłość do muzyki elektronicznej.
  Ja od poniedziałku biorę się za pewien życiowy projekt, rezultaty będę opisywał na bieżąco ale dopiero za 4 miesiące dowiecie się o co chodzi.
    W najbliższym czasie chcę was też zasypać zdjęciami, lubię pozować, mam super pomysły na sesje, chce aby mój Instagram ożył ale z doświadczenia wiem, że takie obietnice ładnie wyglądają na papierku albo w głowie. 






1 Czytaj dalej »

niedziela, 27 września 2020

Kolejny raz mówię cześć.

0

 Niby mówią: nie wchodź dwa razy do tej samej rzeki a i tak znowu chcesz w niej pływać.

  Dwa lata, dokładnie tyle minęło od mojego ostatniego wpisu na tej stronie (którego na szczęście już nie widzicie), więc co mnie pokusiło aby pojawić się tutaj ponownie?
  Pierwszy raz z własną stroną miałem do czynienia w 2011r. W wieku 14 lat prowadziłem bloga o Dodzie na którym opisywałem najświeższe informacje z jej życia. Wspominam ten rok ponieważ był  to początek mojego systematycznego pisania, wcześniejsze strony nie zdążyły się zacząć a już upadły.
 Od tego czasu do roku 2018 cały czas starałem się udzielać internetowo: a to pisząc o sobie a to o jakimś idolu, nie ważna treść ważne aby pisać, więc może zanim opowiem co spowodowało moje ponowne pojawienie, opiszę co spowodowało moje zniknięcie.




 Cofnijmy się w czasie. Mamy 28 listopada 2018 a na blogu pojawia się wpis zatytułowany "naucz się wcześnie wstawać". W piękny sposób opisuje w nim co zrobić aby budzić się wcześnie niż zwykle, co nam to daje, co dzięki temu możemy zrobić i tak dalej.... (oczywiście ja swoich własnych rad nie posłuchałem i do te pory mam problemy ze snem). 
 W zakładce "wersje robocze" mam przygotowane jeszcze 3 kolejne wpisy na temat samopoczucia, treningu nóg i z kilkoma fajnymi przepisami. 
Jak to zawsze bywało, po każdej publikacji  wchodziłem na zaprzyjaźnione blogi (i nie tylko) i w komentarzu pod najnowszym wpisem udzielałem się, oczywiście informując autora oraz innych czytelników, że na moim blogu również znajdą coś nowego. 
 Najśmieszniejsze jest to, że po udzieleniu się u innych już więcej nie wróciłem na swoją stronę, nie patrzyłem ile jest wyświetleń czy komentarzy. Po prostu wyłączyłem komputer i wymazałem z pamięci to miejsce. To jest trochę tak jak byście poszli z własnym dzieckiem na plac zabaw, pochwalili się nim wszystkim rodzicom dookoła po czym wstali i wyszli nie odwracając się za siebie. 
 Podświadomie porzuciłem swoje dziecko, chaotyczne, bez celu w życiu, pełne niespójności ale dziecko. 
   
Nie będę puszczał bajeczki o tym, że tego bloga założyłem abym miał gdzie przelewać swoje myśli, czy żeby było gdzie wyżyć się artystycznie. W dużym stopniu chciałem się wypromować, pokazać się szerszej publiczności, nabić sobie fejmu. Sam proces tworzenia i wyobrażania sobie jak to będzie wyglądać sprawiał ogromną frajdę ale gdy po którymś wpisie z rzędu zobaczyłem, że odbiór jest zerowy albo ogranicza się jedynie do mojej rodziny i kilku znajomych, zacząłem się zastanawiać nad tym co robię nie tak. Wtedy brylowały blogi w której tematyka była głównie o wyglądzie, urodzie itp. Wśród mężczyzn swoje 5min mieli Podliński, Ekskluzywny Menel czy Modny Tata. 
 Ja stwierdziłem, że chce być jak mój autorytet i wzorować się na Łukaszu (pierwszy z wymienionych blogerów). Czułem się w tym dobrze, nie będę ukrywał, że było inaczej ale ówczesna moja estetyka wizualna czy znajomość różnych trików urodowych była tak słaba, że po kilku tematach skończyły mi się pomysły na wpisy. 
 Później przebranżowiłem się i zacząłem recenzować filmy czy seriale. Na szczęście pomysł szybko wypadł mi z głowy. Została ostatnia i "najświeższa" tematyka czyli życie fit i sport.
Przypadek jak w pierwotnym pomyśle, wiedza była praktycznie zerowa ale chęć wypowiadania się była z ogromnym zapałem, niestety jak ta słoma spłonęła szybciej niż się tego każdy spodziewał. Tutaj akurat chciałem ugryźć temat bardziej amatorsko. Chciałem pokazać swoją wielką przemianę i jak z leniwej kluski stałem się zagorzałym sportowcem. Podchodziłem do tego bardziej pod względem swoich przemyśleń, pomysłów co można zmienić i chciałem aby ten proces dzięki mojej zajawce wprowadzić w życie. Nie czułem się z tym źle, że kiedy pisałem o zdrowym odżywianiu wpadałem do "Maczka" na kurczakburgera. 

 Więc teraz pytanie, cóż ja tu robię ponownie?
Minęły dwa lata, żyjemy w czasach gdzie yt rządzi w Internecie a ja wracam na pierwotną platformę czyli blog. 
Już od dawna się nad tym zastanawiałem. wchodziłem, myślałem i kombinowałem aż w końcu usiadłem i po prostu zacząłem pisać. Tym razem nie mam spiny na to jaki będzie odbiór. Od tego będzie kanał na YT który ponownie ruszy jak sobie unormuje pewne sytuacje. 
Tutaj chce wstawiać to co czuje w 100%, to co jest w pełni moje. przemyślane i bardziej dojrzałe. Szykują się ogromne zmiany w moim życiu i uwierzcie, że to jest cholerne miłe kiedy możecie wrócić wspomnieniami do pewnych zdarzeń i jest coś co wam o tym przypomina. Nie zamierzam robić z tego pamiętnika, w końcu to ma być rozrywka i coś miłego dla Twojego oka.
Poza LifeStylem który rozumiem jako relacje z różnych wydarzeń, moje przemyślenia na jakiś temat/flm/serial czy sytuacje z życia codziennego w dużej mierze chce się skupić na modzie męskiej oczywiście w moim wydaniu. Różnica będzie taka, że wpisy nie będą się pojawiać 3 razy w tygodniu a raz, może nawet rzadziej. Niestety mój czas wolny jest bardzo ograniczony a tym razem chce aby moje teksty były logiczne, z sensem i niosły coś ze sobą.

Nie wiem co nadejdzie jutro, czy ponownie nie stwierdzę, że to jest bezsensu ale cieszę się, że mogłem to napisać a co więcej (jeżeli to jeszcze czytasz), cieszę się, że w jakimś stopniu cię zainteresowałem i dotarłeś wraz ze mną to tego momentu.
  
  Za jakiś czas planuje całkowicie odświeżyć wygląd bloga, ułatwić dostęp do poszczególnych kategorii, dopasować do dzisiejszych reali a może nawet przerzucić się na stronę aby do wszystko wyglądało bardziej profesjonalnie, estetycznie tak jak Misie (w tym ja) lubią najbardziej.

Mam nadzieję, że zobaczymy się niedługo. 
Obawiam się, że przez pewien projekt na przyszłą niedzielę nie uda mi się nic zdziałać ale za dwa tygodnie na pewno. Tak że możesz nastawić sobie przypominajkę i dodać tą stronę do ulubionych bo gwarantuje, że ze mną nie ma nudy. 





Czytaj dalej »

wtorek, 10 kwietnia 2018

Nigdy nie będę zbyt dobry.

12

Pomimo wyprzedzeniu blogów, przez platformę YouTuba, ta pierwsza trzyma się całkiem dobrze. Niektórzy uciekają stąd dla nagrywania filmów a inni dopiero co wchodzą w ten świat z różnych pobudek. Również dobrze jest podzielić ich na grupę: tych którzy po dwóch miesiącach zapominają o tym oraz tych, co odnoszą wielkie sukcesy. Oczywiście nie ma w tym nic złego, jeżeli ktoś uważa, że napisze dwa posty i od razu będzie miał niezliczoną ilość fanów, pieniądze same na jego konto będą napływać a firmy wysyłać różne sprzęty do testowania i nie tylko, takowa osoba może się zawieść na tym.
Nie ukrywam, fajnie by było, gdyby to tak działało. Już dawno bym się nie przejmował brakiem  pracy i może bym odstał coś fajnego typu iphone czy coś.
Nie wiem jak sprwa wygląda za granicą ponieważ tego nie śledzę, ale u nas w Polsce takimi kluczowymi nazwiskami w świecie blogów są: Jessica Mercedes, maffashion, Modny Tata czy Ekskluzywny menel. Oczywiście tych nazwisk jest więcej i można mówić różne rzeczy, że jedni na to wszystko sobie zapracowali inni kupili a jeszcze jacyś trzeci mieli znajomości. Ale przyznać im trzeba to, że zarabiają z pasji.
W takiej chwili rodzi się w mojej głowie pytanie: ile razy pomyślałeś sobie, że nigdy im nie dorównasz?
- bo ja bardzo często.





Przeglądając blogi innych, ich grafikę, zdjęcia często jakieś innowacyjne pomysły rodzi się we mnie.. zazdrość? to jest złe słowo. Myśl, że ja nigdy nie osiągnę tego co inni. Ktoś może się ze mną teraz sprzeczać, że jest to zazdrość. Być może, aczkolwiek ja tych ludzi szanuję, cieszę się, że udało im się osiągnąć to co sobie kiedyś zaplanowali, czytam ich wpisy i wspieram. Po chwili wracam na swojego bloga, patrzę się i wyłączam przeglądarkę. Nie myśląc o tym dalej, staram się funkcjonować w świecie realnym. Zazwyczaj włączam sobie "Nowe szaty Króla" i odpływam w świat zapomnienia. Kończy się film, a ja z nową energią totalnie zmieniam swoje myślenie.
Oni wszyscy też zaczynali od zera, muszę się bardziej postarać, zabrać do pracy i wierzyć w to, że mnie się też uda.
Bo przecież,nie od razu Rzym zbudowano.
Takie sytuacje pojawiają mi się cyklicznie. Jak mam mało komentarzy, statystyki spadają albo gdy mam ograniczony czas nawet na jedzenie.
 Są jednostki dla których negatywne komentarze bądź krytyka dołuje do tego stopnia, że pojawiają się myśli zrezygnowania ze swoich dotychczasowych osiągnięć.
Ja chyba to tego już przywykłem, hejt po mnie spływa a krytyka motywuje do dalszego działania.

Wrócę na moment do wzajemnego wspierania, ponieważ widzę, że coraz więcej osób ma z tym problem. Pomogą ale jedynie wtedy, kiedy sami dostaną coś w zamian, będą mieli z tego korzyści. Kilka dni temu, pewna osoba na jednej z grup wprost poprosiła o ocenienie bloga, co można zmienić ponieważ dopiero zaczyna i tak naprawdę nie wie co się z czym je. Byłem jedną z dwóch osób które w jakiś sposób pomogły, udzieliłem kilku rad tak po prostu, by się nie zraził już na początku. Gdy wszedłem na jego bloga, zobaczyłem, że ma dość dużą liczbę komentarzy z radami i nie tylko.
Czemu tak?
Odpowiedź jest prosta, bo można zostawić adnotację do swojej strony.
Okej, wiem jakie komentarze są ważne jeżeli mówimy o marketingu ale zwykła ludzka pomoc niczego wam nie odbierze.
Oczywiście to był tylko przykład, ja sam, nie raz prosiłem o pomoc, odzew był minimalny chyba, że miałem coś w zamian.
Mam nadzieję, że w końcu nasze społeczeństwo zrozumie, że zawiścią i myśleniem tylko o sobie, głownie rzucamy kłody przed własną ścieżką do sukcesu.


Czytaj dalej »

środa, 4 kwietnia 2018

Królowa Jest Tylko Jedna!

1

W końcu nadszedł ten dzień, po wielu latach, próbach i rezygnacji postanowiłem wyjść wieczorem z domu. Powód był dość dobry, ponieważ w Łódzkim klubie "Teatr", 24.03.2018 swój koncert zagrała Doda, do której jak wiecie, bądź nie, od wielu lat mam słabość.
Gdy miesiąc wcześniej, oficjalnie dowiedziałem się, że takowa osoba ma wystąpić w moim mieście, nie miało znaczenia dla mnie czy mam pieniądze, czy będę miał z kim iść, wiedziałem jedno: nie zabraknie mnie tam.
W wyczekiwaniu pomogła mi bardzo premiera Pitbulla na którego też długo czekałem ale to przez moje zamiłowanie do filmów.
Zamówiłem bilety i pewny swego mogłem spać spokojnie. Problemy się zaczęły gdy minął tydzień a biletów ani widu ani słychu. Stwierdziłem: kurde, to w końcu nasza Polska poczta, wiadomo z jaką prędkością przychodzą paczki, nie ma się czym stresować.
Mamy czwartek, koncert w sobotę, biletów jeszcze nie ma, robi się nieciekawie... Od rana pojechałem do pracy, i po skonsultowaniu tej z sytuacji ze znajomymi, napisałem maila do firmy, która sprzedawała bilety z zapytaniem: GDZIE ONE DO CHOLERY SĄ!?
Na szczęście jeszcze tego samego dnia, znalazły się na moim biurku więc już byłem spokojny.



Nadszedł ten długo wyczekiwany dzień przeze mnie.
Jeżeli oczekujecie, że od samego rana już się szykowałem, zastanawiałem się co ubiorę to muszę was zmartwić gdyż do 19:00 byłem w szkole. Więc tak naprawdę wszystko było robione na szybko. Zjadłem "obiad", poszedłem się kąpać, w tym samym czasie narzeczony mojej siostry wyprasował mi koszulę, za co jestem mu wdzięczny i wyleciałem na autobus.
Gdy jechałem bardzo zdziwił mnie pewien telefon. Żaba była przed czasem w umówionym miejscu. Nawet nie wiecie jaki to był dla mnie szok, ponieważ byłem święcie przekonany, że jak zwykle się spóźni z pół godziny.
Pod klubem nie było za dużo ludzi co sprawnie wszystko przeszło.
Zanim zaczął się koncert, posiedzieliśmy, pogadaliśmy, potańczyliśmy, wypiliśmy piwo... Sumując, z ponad godzinę czekaliśmy aż w końcu koncert się rozpoczął.
Jak to ja, zahipnotyzowany a mój telefon standardowo odmówił jakiegokolwiek posłuszeństwa. Jedynie co udało mi się zrobić to kilka, beznadziejnie jakościowo filmików na snapchata.
Wizualnie i wokalnie jak zwykle było perfekcyjnie. Przebrała się z kilka razy, pochwaliła się swoim głosem, dzieliła się z publiką swoją energią, można by rzec, prawie idealnie... prawie.



Może zacznę od spraw technicznych.
Nagłośnienie było tragiczne, oczywiście ja wiem, że to jest mały klub, wielkie głośniki ale ludzie, w pewnych momentach było słychać szum a w przerywnikach, gdy się wypowiadała, nie można było zrozumieć o czym mówi. Ludzi za dużo nie było, co dla mnie jest ogromnym plusem. Nienawidzę przepełnionych miejsc. Podejrzewam, że odpowiedzialne za to było miasto, gdyż poza reklamą na stronie klubu, który nie jest u nas popularny i wspomnieniem o koncercie przez samą artystkę dzień przed, nikt o tym nie wspominał. Pamiętam jak w 2011r, na zakończenie wakacji był koncert Dody to praktycznie wszystkie bilbordy, gazety i strony internetowe o tym huczały.
Po koncercie moja koleżanka stwierdziła, że Doda, zrobiła to na "wyjebce".
Trochę muszę przyznać jej racji, wyszła, odśpiewała swoje największe przeboje, bez żadnych utworów poza singlowych, a po koncercie nie wyszła do fanów by zrobić sobie z nimi zdjęcie bądź podpisać płyty na co najbardziej liczyłem.
Najwidoczniej śpieszyło jej się do domu. Gdy ja po "nocnym imprezowaniu" dopiero wsiadałem do taksówki, Doda była już w Warszawie.
Nie zmienia to jednak faktu, iż nie mogę się doczekać kolejnego koncertu na który zamierzam wybrać się już we wrześniu!







(Wszelkie zdjęcia pochodzą ze strony Teatr Club, które znajdziecie TUTAJ)


Czytaj dalej »

niedziela, 28 stycznia 2018

Ciężko jest odnieść sukces

6



Kiedy wydaje ci się, że odniosłeś już sukces bądź jesteś o krok od niego, bardzo szybko spadasz na ziemie i zdajesz sprawę, że jeszcze kawał drogi cię czeka a to był dopiero pierwszy krok.
Zazwyczaj wtedy rezygnujemy z dalszej podróży i wracamy do punktu wyjścia.
Czasami sami z siebie a czasem inni nas do tego zmuszają.
Od lat słyszę różne porady by nie popełniać błędów a ja z uporem maniaka twierdziłem, że jeżeli sam tego nie przeżyję, to nie będę wiedział.
A może czasami lepiej jest posłuchać kogoś mądrzejszego, kto wie co mówi?
Być może gdybym postąpił tak jak "powinienem" byłbym na studiach, myślał bym o ekskluzywnych 21 urodzinach a na przyjęciach piłbym wytrawne wino i zapięty po samą szyję prowadził konwersację na temat polityki.
Dobra, kogo ja oszukuję, niezależnie od kierunku, imprezy akademickie wyglądają zupełnie inaczej.

Tylko czemu jest tak ciężko osiągnąć sukces?
Podobno tylko najwytrwalsi go osiągną, ale co jak nawet im nie wychodzi?
Wszystko siedzi w naszej głowie. Gdy w coś naprawdę wierzymy tak się dzieje, gorzej jak nasze myśli i wyobrażenia za bardzo upiększają punkt, w którym pragniemy się znaleźć.
Kiedy planowałem rok 2018 jednym z postanowień, była zmiana pracy. Miej więcej pod koniec lutego miałem wręczyć wypowiedzenie i z uśmiechem na twarzy znaleźć idealne, lepsze, bardziej  opłacalne miejsce.
Niestety (albo i stety) moja kierowniczka postanowiła mnie w tym wyręczyć i pożegnała się ze mną o wiele wcześniej. Podczas okresu wypowiedzenia, otrzymałem urlop wypoczynkowy który mi przysługiwał na znalezienie nowej pracy. Rozdałem swoje CV i dupa. Rozleniwiłem się. Leżałem w łóżku, oglądałem serial i czekałem na cud.
Nie chciało mi się nic.. Leżałem i marnowałem czas, moje samopoczucie się pogorszyło i jedynie się denerwowałem,że z takim podejściem nic nie zrobię.
Teraz wiem, że zmarnowałem kawał czasu w którym mogłem podbić świat ;)


"Ja już na ten temat wiem wszystko i nic więcej nie muszę w tym kierunku robić". Ależ oczywiście, tylko takie podejście będzie aktualne kilka lat. Społeczeństwo cały czas idzie do przodu, technika i nie tylko się rozwija a z takim myśleniem staniemy w miejscu i w końcu nasza wiedza na dany temat okaże się niewielka. Niestety, chcąc czy nie chcąc musimy się rozwijać aby wiedzieć w czym pływamy i przede wszystkim byśmy nie popadli w rutynę.

W tej bardo pokręconej drodze, mamy pełno wzlotów i upadków, a zanim dojdziemy do mety, by się nie poddać trzeba doceniać mniejsze sukcesy. Najlepszym przykładem który w piękny sposób zobrazuje nam tę tezę, jest chęć zmiany własnej sylwetki. Wyobraźmy sobie chłopaka, dość otyłego, którego marzeniem jest zostać kulturystą. Oczywiste jest, ze czeka go masa roboty, wysiłku i wytrwałości. Zanim po długim czasie będzie mógł się cieszyć z rezultatów już na samym początku może to robić. Sam fakt, że zdecydował się coś ze sobą zrobić,  to że systematycznie chodzi na siłownie, podjął się diety, schudł, widać pierwsze rezultaty. Przecież już sama droga może być ekscytująca i zadowalająca.
Jeżeli nie docenimy tych małych rzeczy to nie będziemy potrafili docenić tych dużych. A poza tym, gdy nie dostrzegamy pozytywów to będzie dla nas ogromnym problemem przetrwać do końca.

Podobno odnieść sukces mogą tylko nieliczni, tylko niektórym z nas jest pisane upijać się w świetle osiągnięć a inni muszą się pogodzić z przegraną i zaakceptować swoje miejsce na ziemi.
Ja jednak uważam, że każdy z nas może dopiąć swego. Wystarczy ambicja, samozaparcie i pewność swojego zdania a to już będzie duży krok do przodu.

"Pracuj nad sukcesem w ciszy, niech krzyczą za ciebie twoje osiągnięcia !"
Czytaj dalej »